poniedziałek, 19 maja 2014

11

Mamy dzisiaj piękną sobote. Harry i Zayn dzisiaj wracają ze Szwajcarii, bo nagrywali nowe kawałki na płytę. Byłam bardzo podekscytowana dzisiejszym balem. Rodzice przyjeżdżają za dwa dni czyli idealnie na zakończenie. Na szczęście Lydia nie wraca.
Z Harry'm coraz lepiej się dogaduje. Rozmawiamy często na skype, ale częściej piszemy SMS-y. Poznałam jego bardzo dobrze. Zaczęłam też się zwierzać z moich problemów. To troche śmiesznie zabrzmi, ale... Lubię jak dzwoni na skype i się szeroko od razu uśmiecha. Uwielbiam jego dołeczki w policzkach. I te zielono oczy. W dodatku jego styl -choć troche bywa dziwny - jest oszałamiający. 
Ostatnio mało jem jak na mnie. Ruth dowaliła z tym, że się zakochałam, ale ja nie jestem jeszcze pewna swoich uczuć do końca. 
Muszę być o 18 już na sali. Harry ma być tak na styk na 20. Przyszykowałam się dokładnie. Włosy pokręcone, nieco mocny makijaż i śliczna pudrowa sukienka. Gotowa pojechałam na salę. Pomogłam z dekoracjami i ostatnimi szczegółami. Wszystko było takie idealne. 
Poszłam do szafki sprawdzić czy dostałam jakąś wiadomość od Harry'ego. Pare nieodebranych połączeń od niego. Oddzwoniłam.
- Ana słuchaj, bo...
- Hej, Harry! Jestem już na sali. Za ile będziesz? - zapytałam.
- Ana, ja cię bardzo przepraszam, ale spóźniliśmy się na samolot w Szwajcarii i następny mamy za 4 godziny. Ja bardzo cię przepraszam...
- Jasne, to pa - rozłączyłam się, a z moich oczu zaczęły lać się łzy. 
Wyjęłam kurtkę i torebkę z szafki. Jak najszybciej opuściłam szkołe i weszłam do samochodu. Tam rozpłakałam się na maxa. Zadzwoniłam do Ruth.
- No hej, jesteś już na sali?
- Ruth, jego nie będzie - jąkałam się i próbowałam opanować drżący głos. - Spóźnił się na samolot. Ja wracam do domu.
Zaczęła mnie pocieszać, ale i tak wróciłam do domu. Po drodze weszłam do sklepu, gdzie kupiłam sobie kilka pączków i lodów. Wiem, jestem żałosna. 
W domu nawet nie ściągnęłam sukienki. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam sobie jakieś film miłosny. Oglądałam chyba do 2 w nocy. Potem chwyciłam butelkę whisky, ale nie miałam nawet ochoty się sama upić. W końcu z bezsilności usiadłam obok szafy z kurtkami i zaczęłam płakać. Jestem żałosna. Jestem głupia, tępa, nikt mnie nie lubi, jestem brzydka! Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Nikogo nie ma w domu - krzyknęłam, ale wydobył się ze mnie bardziej pisk.
- Anastazja - to był Harry.
- Idź sobie, błagam cię - powiedziałam.
- Otwórz - poprosił.
- Nie. Po prostu wróć do domu i zapomnij o tej sytuacji! - krzyknęłam.
- Przepraszam cię. Obwiniam tylko siebie, bo to ja za długo się kąpałem, a potem wyjechałem w największy korek. Przepraszam, ale mogłabyś otworzyć?
Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Przekręciłam zamek i otworzyłam jemu drzwi. Spojrzałam się na niego, a on na mnie.
- Ana - zaczął, ale nie pozwoliłam jemu skończyć.
- Harry, nic się...
- Wcale! Mogę wejść? - zapytał.
Uchyliłam drzwi i wpusciłam go. Zdjął kurtkę oraz buty. Weszłam do góry do pokoju, a on za mną. Włączyłam światło. Poczułam jego ręke i po chwili byłam odwrócona twarzą do niego. 
- Cholernie ciebie zawiodłem. To miał być cudowny dzień, a ja...
- Masz racje. Jestem na ciebie wkurzona. Po co się zgodziłeś?! Mogłam iść z jakimś chłopakiem z młodszej klasy. Spieprzyłeś mi cały wieczór! - wrzasknęłam. - Nienawidzę cię - szepnęłam. 
Złapał mnie za ręke, ale odsunęłam się.
- Ana - podszedł bliżej.
- Spierdalaj ode mnie - powiedziałam.
Otworzył szerzej oczy. Ja nigdy nie przeklinam. Nawet mnie zdziwiło, że to powiedziałam.
- Po co przyszedłeś?! - zapytałam.
- Przeprosić - podał mi bukiet róż.
- I myślisz, że te zasrane kwiaty zmienią wszystko?! Nie, Harry. Ja mam już dosyć! - wrzasknęłam. - Dlaczego nie zadzwoniłeś wcześniej?
- Przepraszam, bałem się. Bałem się ci to powiedzieć. Ana - podszedł jeszcze bliżej.
Spojrzałam się na niego. Chwile myślałam co mam zrobić. W końcu wzięłam kwiaty i odwróciłam się do niego tyłem. Zaczęłam iść w stronę kuchni. 
- Jak chcesz to tak stój - powiedziałam. Przekroczyłam próg kuchni i nagle poczułam mocne ramiona Harry'ego, które objęły mnie od tyłu.
- Dziękuje - szepnął mi na ucho.
- Dusisz - powiedziałam.
- Przepraszam - odsunął się ode mnie.
Włożyłam kwiaty do wazonu. Usiadłam na stole i wzięłam jeszcze niedokończone lody.
- Lody? O drugiej w nocy? - zapytał.
- To twoja wina - powiedziałam. - Wyszłam z sali i od razu pojechałam do sklepu. Chciałam się jeszcze upić, ale nie miałam siły - dlaczego ja się jemu zwierzam?
- Ana - podszedł do mnie i dotknął kolana. - Przepraszam cię - powiedział.
- Dobra, już jest dobrze - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- Wiem, że nie. Wiem, że był to dla ciebie ważny wieczór. 
- Harry, daj spokój już - zeskoczyłam ze stołu, bo zbyt natarczywie patrzył się w moje oczy.
- Śpiąca jestem. Chcesz zostać na noc? - zapytałam.
- Z wielką chęcią. Ale jutro o 19.30 idziemy na bal. 
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- Ta sukienka jest zbyt piękna, aby się zmarnowała. Na balu będzie pare moich znajomych, twoich... 
- Ale...
- W samolocie zrobiłem wszystko. Dla ciebie - uśmiechnął się.
Stanął bliżej mnie i spojrzał mi w oczy. Dlaczego on to robi? Tak nachalnie patrzy się swoimi zielonymi oczami w moje? 
- Harry, dziękuje - powiedziałam.
- Zepsułem, to powinienem naprawić - powiedział. - Po za tym... Sam nie miałem balu więc chciałbym go przeżyć - uśmiechnął się do mnie.
- W takim razie musimy się wyspać - powiedziałam.
Poscieliłam Harry'emu łóżko w pokoju Lydii, ale nazywane jest ono gościnnym. Poszłam wziąć prysznic i sama położyłam się spać.
Rano obudziłam się sama. Wstałam i zeszłam na dół w celu przygotowania śniadania sobie o Harry'emu. Zrobiłam zwykle tosty i herbatę do tego. Weszłam do góry do pokoju gościnnego. Harry słodko spał z pororzucanymi włosami i otwartą buzią. Zrobiłam mi szybko zdjęcie telefonem i zaczęłam go budzić. Złapałam go lekko za ramię i potrząsnęłam nim delikatnie.
- Harry, wstawaj - mówiłam. - Zrobiłam śniadanie.
- Chwila - szepnął.
- Harry! - zdenerwowałam się. - No wstawaj!
Otworzył oczy i jego wzrok utkwił na moich. Ile razy jeszcze będzie tak się natarczywie patrzył. To mnie dekoncentruje i krępuje. Dziwnie się wtedy czuje.
- Hej - uśmiechnął się.
- Hej, zrobiłam śniadanie - powiedziałam.
- Oh, jasne. Już wstaje - powiedział i usiadł. 
Wow, ile on ma tatuaży. Ale nie jest to fajne. Aż tyle to za dużo.
- Masz dużo tatuaży - stwierdziłam.
Spojrzał się na mnie i zaśmiał pod nosem. Wstał, a ja myślałam, że zaraz umrę. On spał w samych bokserkach!!! Wstałam zawstydzona i wyszłam z pokoju. On mnie wykończy kiedyś. Zbiegłam na dół, a potem dopiero ogarnęłam, że jestem w samych bokserkach i bokserce. Chciałam szybko wbiec na górę, ale Harry stał już na samym dole. Był nadal w samych bokserkach. Zaraz dostanę palpitacji serca. 
- A ty gdzie? - zapytał podnosząc brew.
- N-nigdzie - zarumieniłam się.
Spuściłam głowę, ale on podniósł ją łapiąc delikatnie za mój podbródek. Znowu patrzył się w moje oczy.
- Harry - szepnęłam, a on się zaśmiał.
- Co? - zapytał z uśmiechem.
- To mnie krępuje - czy ja to powiedziałam na głos?
- Krępuje? Lubię twoje rumieńce - powiedział, a ja cofnęłam się o krok do tyłu.
- Dokładnie - odwróciłam się i weszłam do kuchni. 
Usiadłam przy stole, a po chwili o Harry się dosiadł.
- Masz plany na wakacje? - zapytał.
- Chyba jadę do siostry. Prawdopodobnie z Ruth - odpowiedziałam.
Panowała bardzo niezręczna cisza. Zjadłam i zaczęłam zmywać naczynia.  Kiedy to zrobiłam odwróciłam się. Harry stał ze mną i przyglądał się mi. On to robi specjalnie!
- Pójdę się ubrać - powiedziałam i czym prędzej udałam się do swojej garderoby. Ubrałam się.
Ubrana zadzwoniłam do Ruth. Rozmawiałyśmy chwile, ale nagle wszedł Harry. Nadal nie ubrany.
- Ruth, muszę kończyć. Zadzwonie później - rozłączyłam się i spojrzałam na niego.
- Nie chce być nie miła, ale mógłbyś już się ubrać - powiedziałam.
- Wiem, ale wiem też, że ciebie to denerwuje...
- Wystarczająco mnie wczoraj zdenerwowałeś - stwierdziłam, a on chyba się lekko zmieszał.
- Wiem - szepnął. - Przepraszam, idę się ubrać - powiedział i wyszedł. 
Czy ja go uraziłam? Kurde, tak nie miało wyjść.
Pościeliłam łóżko, a potem podeszłam do drzwi od pokoju gościnnego. Zapukałam i usłyszałam głos Harry'ego, pozwalający mi wejść. Otworzyłam drzwi i weszłam. Był już ubrany.
- Nie chciałam być nie miła, ale po prostu... Jak widzę cię normalnie to już jest ze mną coś nie tak, a jak paradujesz półnago po domu... Nie wierze, że to powiedziałam - zatkałam usta dłonią i się wycofałam. 
On stał i patrzył się na mnie z niedowierzaniem.
- Nie słyszałeś tego - stwierdziłam. 
Podszedł do mnie bliżej.
- Czego? - zapytał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz