poniedziałek, 19 maja 2014

9

Cały tydzień minął spokojnie. Dwa razy spotkałam się z Zayn'em, raz z Harry'm. Lydia wyjechała, ale wraca za miesiąc co nie uszczęśliwia mnie za bardzo. A dopiero 13 maja wracają chłopacy i tylko na 2/3 dni. To przykre. Przyzwyczaiłam się do ich towarzystwa. Poznałam jeszcze Liam'a. On rownież jest bardzo przystojny, ale ma cichszy i bardziej opanowany charakter. Co nie oznacza, że nie jest zabawny. Jest bardzo śmieszny.
Właśnie wróciłam z baletu. Mamy poniedziałek i umieram po prostu. Rodzice pojechali z dziewczynkami z Lydią do Stanów, wrócą za miesiąc więc zostaję sama w domu, ale w sumie to dobrze. Będę miała czas na napisanie mowy na zakończenie i zrobienie projektów na bal, który za ponad 3 tygodnie! Trzeba się spieszyć! Nawet nie mam sukienki. Miałam lecieć do Paryża, ale chyba zamówię i jakiegoś projektanta. Środa jest wolna od szkoły, dlatego wtedy pójdę szukać. 
Odłożyłam torbę z baletu, bo muszę wyprać swoje body różowe body. Włączyłam głośno muzykę. Tańcząc i śpiewając zaczęłam robić sobie obiado-kolacje. Zaczął dzwonić mój telefon. Podbiegłam do niego i spojrzałam na wyświetlacz. Harry dzwoni! Przesunęłam palcem po zielonym polu i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?
- Hej, co tam u ciebie? - zapytał.
- A w porządku. A jak tam u was? Jak Paryż? - zapytałam.
- Jest fajnie. O 20.30 mamy koncert, a teraz siedzimy już na hali,  na której on się odbędzie. Trochę mi się nudzi - powiedział.
- Ja akurat mam cały miesiąc luzu, bo rodzice pojechali do mojej siostry. Nauczyciele dają nam spokój, bo za miesiąc zakończenie. W dodatku ja szykuję mowę na zakończenie oraz wystrój sali na bal więc ja tym bardziej mam spokój.
- Oh, bal - powiedział. - A z kim idziesz? - zapytał.
Wykorzystam jakiegoś drugo-klasiste.
- Jezzcze nie wiem. Może poproszę kogoś z młodszej klasy... Nie zastanawiam się za bardzo.
- Taka ślicznotka jak ty i nie ma pary na bal? -  zapytał.
- Dostałam już 5 propozycji, ale nie pójdę z kimś kogo nie lubię i kto wyobraża sobie zbyt dużo co do mojej osoby - powiedziałam.
- Racja - zaśmiał się. 
Zaczęłam próbować sałatkę. 
- A może ja ci potowarzysze podczas balu? - zapytał, a ja prawie zachłysnęłam się.
Czy Harry zaproponował mi właśnie to, że pójdzie ze mną na bal. To się dzieje na prawde? Nie, ja nie wierze. Harry...
- Anastazja? - przerwał moje przemyślenia. 
- Tak... Tak, tak Harry to świetny pomysł - powiedziałam próbując nie wybuchnąć krzykiem ze szczęścia.
- Musisz mi napisać kiedy, bo nie wiem czy mam wtedy koncert i o której. 
- Oczywiście, ale muszę kończyć, bo robię sobie obiad. Pozdrów chłopaków, a szczególnie Zayn'a i powiedz, żeby się do mnie odezwał - powiedziałam.
- Jasne. To smacznego. Cześć - powiedział.
- Pa - rozłączyłam się.
Zaczęłam piszczeć na cały dom. Idę z Harry'm na bal!!! Nie wierzę w to! Wybrałam numer do Ruth.
- Właśnie jadę do ciebie - powiedział.
- Ok, to czekam - rozłączyłam się.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszę. Po prostu jest w nim coś co mnie do niego przyciąga. Ale co to jest? Zayn'a też uwielbiam, ale to bardziej przyjaciel, brat i wiem, że nic on do mnie nie czuje co mnie cieszy. Nie wiedziałam, że przez oprowadzanie po szkole mogę znaleźć szczęście w sercu! Znaczy się nie oznacza to, że się w nim zakochałam. Tego nie wiem, ale jednak czuję się szczęśliwa, bo jest inny. Nie taki jak chłopacy ze szkoły, albo inni znajomi. Przy nim czuje się onieśmielona. Zawsze jestem tą odważną. A teraz co? Jedno jego spojrzenie, a moje policzki robią się czerwone. Może dlatego, że jest znacznie przystojniejszy niż inni? 
Myśląc mieszałam sos do spaghetti. W końcu skończyłam robić i nałożyłam sobie i Ruth, która za chwile powinna być. Usiadłam przy stole i już zaczęłam jeść.
- Jestem - usłyszałam trzasknięcie drzwiami.
- Ruth! - podbiegłam do niej. - Zgadnij z kim idę na bal? - zapytałam.
- Zaprosił cię ten wysoki blondyn koszykarz z naszej szkoły? - zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
- Harry!!! - pisknęłam. 
- O mój Boże! - krzyknęła i zaczęłyśmy się przytulać. 
Kiedy nerwy opadły wzięłyśmy się za jedzenie. Ruth została u mnie na noc. Rzecz jasna idziemy jutro do szkoły, ale nie szkodzi poplotkować do późna.

-Środa-

Dzisiaj robię sobie dzień wolny od szkoły. Razem z Ruth szukamy sukienek. Ja chcę zamówić jakąś u projektanta, a Ruth kupić. Najpierw pojechałyśmy do najlepszego i mojego ulubionego projektanta mody w Londynie. Projektował sukienkę dla mojej siostry na jej bal, stroje rodziców na bankiet w Kanadzie. Na miejscu, gdy mnie ujrzał był zaskoczony. Przywitał się ze mną i od razu podałam mu konkrety. Powiedziałam co i jak. Potem mnie zmierzono i po sukienkę mam się udać 25 maja. Pojechałam z Ruth na zakupy, gdy nagle zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. Spojrzałam się na nią.
- Nie rozwalaj zespołu rozumiesz?! - prawie krzyknęła.
- O co ci chodzi? - zapytałam. 
- Nie podrywaj ani Zayn'a ani Harry'ego. Nie jesteś dziewczyną dla nich!
- A ty ich znasz tak dobrze, że wiesz kto jest dla nich odpowiedni. Przepraszam, ale nie mam czasu na kłótnie - powiedziałam i odeszłam.
Zanim Ruth znalazła sukienkę. Myślałam, że minie cały dzień. W końcu znalazła to czego szukała, a ja zadzwoniłam do Harry'ego.
- Hej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziałam.
- Jasne, że nie! Zapamiętaj sobie... Ty nigdy nie będziesz przeszkadzać - czy ja przestałam oddychać? 
- To co u was słychać? - zapytałam.
- W porządku. A jak u ciebie? - zapytał.
- Byłam zamówić sukienkę u projektanta - powiedziałam.
- A jaki kolor? Wiesz chcę się podpasować - powiedział.
- Wystarczy jak ubierzesz zwykły czarny garnitur - powiedziałam. - Ale przyjdziesz na pewno? - zapytałam.
- Na pewno. Nie mam wtedy koncertu. Nie zawiodę ciebie - powiedział.
- To dobrze - zaśmiałam się.

-13 lipiec-

Jestem chora. W nocy miałam gorączkę. Rano przyszła do mnie Ruth i dała mi jakieś leki. Nie mam siły wstać z łóżka. Leżę w dresach i bluzie, nie pomalowana, w kitce. Ktoś cały czas do mnie dzwoni, ale za bardzo boli mnie głowa, aby odebrać. Po kilku minutach w końcu odbieram.
- Halo? - zapytałam.
- Cześć! Jestem w Londynie. Przychodzisz do nas? - to Zayn.
- Chora jestem, ledwo żyję - powiedziałam.
- Potrzebne ci jakieś leki? - zapytał.
- Nie chcę ci robić problemu - powiedziałam.
- Mów co ci brakuje - powiedział.
- Tabletki na gardło, termometr, coś na zbicie gorączki i na ból głowy - powiedziałam.
- Będę za 30 minut - powiedział i się rozłączył. 
Leżałam i przysypiałam, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Powoli i ledwo zeszłam na dół. Otworzyłam mu drzwi.
- O Boże - powiedział. - Do łóżka już - powiedział.
- Właśnie w nim leżałam - stwierdziłam i zaczęłam iść w stronę schodów.
- Chodź. Zaniosę cię - powiedział i wziął mnie na ręce. 
Zaniósł do pokoju i położył na łóżku. Przykrył mnie kołdrą. Podał mi termometr, a ja od razu wsadziłam go pod pachę. 
- Pójdę zrobić ci herbatę - powiedział.
Leżałam i myślałam, że zaraz zwariuję. Głowa mnie strasznie bolała. Nagle Zayn wszedł do pokoju.
Usiadł na łóżku obok mnie.
- Daj termometr - powiedział, a ja jemu podałam. Spojrzał na niego. - Masz 39 stopni - zaczął grzebać w reklamówce i wyjął z niej tabletki. Podał mi jedną i dał wodę do popicia. Połknęłam tabletkę i znowu się położyłam.
- Idź do domu, zarażę cię jeszcze - powiedziałam.
- Jesteś sama w domu. Nie zostawię cię. Jeżeli masz wolny pokój to zanocuję. Wolę wiedzieć czy nic ci nie jest - powiedział. 
- Zayn, przestań. Na pewno jesteś śpiący, te ciągłe koncerty. To musi być wykańczające - powiedziałam.
- W takim razie na noc przyjdzie Harry. Pewnie będzie szczęśliwy - uśmiechnął się do mnie.
- Zayn, ja na prawdę dam sobie radę sama - powiedziałam.
- Nie i koniec! Wieczorem przyjdzie Harry. A swoją drogą ty i Harry to coś tam?
- O co ci chodzi? - zapytałam i kichnęłam.
- Na zdrowie - powiedział. - No, bo Harry cały czas o tobie gada ty do niego dzwonisz cały czas...
- Oh - zarumieniłam się. - Jest bardzo fajny - powiedziałam.
- Lepiej się czujesz? 
- Tak. Głowa przestaje boleć to jest dobrze. 
Siedział ze mną do późna i opowiadał mi o koncertach. Po 18 zadzwonił dzwonek do drzwi. Zayn zszedł od razu żegnając się ze mną. Jak na zawołanie zaczęło robić mi się nie dobrze i znowu głowa zaczęła boleć. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Wchodź - powiedziałam cicho, a on wszedł.
Twarz miał bez uśmiechu i patrzył ze współczuciem na mnie. 
- Hej - powiedział. Usiadł na skraju łóżka. - Jak się czujesz? - zapytał.
- Mam prośbę. Idź do łazienki - wskazałam na drzwi po prawej - i weź mi z niej miskę - powiedziałam.
- Po co? - zapytał.
- Bo wole się zerzygać do miski, a nie na łóżko albo co gorsza na ciebie.
Wstał i poszedł do łazienki. Położył obok mnie na ziemi miskę. 
- Dziękuję - powiedziałam. - Jak chcesz to zejdź na dół i włącz sobie telewizor. Albo tam masz - wskazałam na biurko - laptop. 
- Chyba nie zanudzisz mnie na smierć co? - zaśmiał się.
- Spróbuję, ale nie obiecuję. 
Złapał mnie za ręke i zaczął gładzić ją kciukiem. 
- Harry, naprawdę nie musisz tutaj siedzieć. Zayn po prostu ma jakieś niezaspokojone uczucie wsparcia! - powiedziałam.
- Przestań, będę z tobą... - zrobiło mi się nie dobrze.
Odwróciłam głowę w lewo i spuściłam głowę z łóżka i próbowałam zwymiotować do miski. Zwymiotowałam i usiadłam na łóżku.
- Wszytko ok? - zapytał.
- Tak, teraz lepiej - wstałam i wzięłam miskę.
Poszłam z nią do łazienki. Wylałam wszystko do toalety i umyłam. Potem umyłam zęby i znowu położyłam się w łóżku.
- Byłaś u lekarza? - zapytał.
- Tak. Wiem, że nie tak chciałeś spędzić tę przerwę pomiędzy koncertami - powiedziałam.
- Anastazja - usiadł na łóżku - wystarczy, że spędzam go z tobą - powiedział.
- To było słodkie - powiedziałam i spojrzałam się na niego.
- Chodź - otworzył swoje ramiona, a ja położyłam się na jego torsie. Zaczął gładzić mnie po włosach. - To kiedy jest bal?
- W sobote 1 czerwca o 20. 
- To będę na 100% - uśmiechnął się.
- Dziękuje, że ze mną idziesz - powiedziałam.
- Nie ma problemu. Z wielką chęcią z tobą pójdę - powiedział.
Rozmawialiśmy długo, a Harry zszedł na temat seksu jak go tata kiedyś przyłapał.
- To ile ty miałeś lat jak straciłeś prawictwo? - zapytałam.
- Niecałe 16, a ty? - zapytał.
- Też 16 - odpowiedziałam. - Dawno też nie miałam chłopaka.
- Oh, a jak dawno? 
- Ponad rok - stwierdziłam.
- Taka ładna dziewczyna jak ty i nie ma chłopaka? - zapytał.
- Długo historia - powiedziałam.
- Mamy czas - stwierdził.
- Jesteś drugą osobą oprócz rodziny, która o tym wie - powiedziałam. - Miałam chłopaka i siedziałam z nim u mnie w domu. Moja siostra się nawaliła i trzeba było po nią jechać. Razem z Andrew - bo tak miał na imię mój chłopak - pojechaliśmy po nią. Wracaliśmy, a ona cały czas się wydzierała, obrażała jego. W końcu nie wytrzymał i się na nią wydarł. I wpadliśmy w drzewo. On zmarł na miejscu, ja miałam lekkie obrażenia tylko rozcięty lekko brzuch - podwinęłam bluzę i jemu pokazałam. - Mojej siostrze nic nie było - skończyłam, a on mnie mocniej przytulił.
- Dziękuje, że mi zaufałaś - powiedział.
- Dziękuje, że jesteś i wytrzymujesz moje nudne towarzystwo! - zaśmiałam się, a on ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz